Recenzja wyd. DVD filmu

Dr. Strange (1978)
Philip DeGuere Jr.
Michael Clark
Peter Hooten

Dziwne początki filmowego uniwersum Marvela

Marvel nie zawsze był marką gwarantującą dobrą zabawę. Wręcz przeciwnie, wczesne adaptacje mogły znaleźć zwolenników wyłącznie wśród fanów produkcji klasy Z. "Dr. Strange" jest natomiast
Nakręcone w latach 70. adaptacje komiksów Marvela od dawna są obiektem kpin i wiele z nich faktycznie zasługuje niemal wyłącznie na śmiech. Trzy pierwsze części przygód Spider-mana są tak słabe, że nawet Tobey Maguire nagle staje się wiarygodny, a Kapitan Ameryka w fatalnym kasku motocyklowym wygląda gorzej niż Nicolas Cage jako Ghost Rider. Aktorska wersja "Dr. Strange'a" prezentuje się jednak zaskakująco dobrze.

Dziwne (nomen omen) są losy Stephena Stange'a. W uniwersum Marvela obecny jest od 1963 roku, stanowi jego solidną podporę i jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci. Jego pozakomiksowe życie ogranicza się jednak do filmu animowanego z 2007 roku i recenzowanej tutaj produkcji. Wprawdzie pojawiały się wcześniej niemrawe próby stworzenia kinowej wersji przygód słynnego czarodzieja - a reżyserią zainteresowani byli m.in. Wes Craven i Guillermo del Toro - nigdy jednak do sfinalizowania planów nie doszło. Być może powodem jest rola odludka, jaką w komiksach obiera Dr. Strange. Rzadko działa drużynowo, nie ma na koncie członkostwa ani w Avengers, ani w żadnej drużynie z "X" w nazwie, ani chociażby w Fantastycznej Czwórce. W większości znaczących wydarzeń w świecie komiksu jest postacią poboczną (np. The Infinity Gauntlet, Civil War czy Fear Itself) albo nie jest obecny w ogóle (np. Secret Wars). Wyjątkiem jest jego udział w podjęciu decyzji o wysłaniu Hulka w kosmos (Planet Hulk) i w konsekwencji walka z nim podczas World War Hulk. Biorąc pod uwagę politykę Marvela, która zakłada rozbudowywanie zwartego świata, Dr. Strange zdaje się za bardzo odstawać od reszty herosów.

Możliwe też, że trudno ugryźć magiczny świat ex-chirurga, nie robiąc z niego jednocześnie przygód dorosłego Harry'ego Pottera. Strange w swojej naturze bliższy jest typowego fantasy niż filmu o superbohaterach, a nie koniecznie jest to ścieżka, którą Marvel Studios chce podążać. Jednak pod koniec lat 70. właśnie taki charakter komiksu zadecydował o wiarygodności filmowego Dr. Strange'a. W tamtych czasach trudno było wykonać choćby przekonujące stroje dla Spider-Mana, Hulka czy Kapitana Ameryki, a wąsaty doktor praktycznie przez cały czas nosi jedynie garnitur lub kitel (dopiero pod koniec otrzymuje koszmarne przebranie przypominające ciuchy Bootsy'ego Collinsa). Plusem jest także stworzenie postaci przeznaczonej dla dorosłego odbiorcy, co jest ewenementem w pierwszych aktorskich tworach sygnowanych przez Marvel.

Historia napisana i wyreżyserowana przez Philipa DeGuere'a jest dość wierną oryginałowi wariacją na temat początków działalności maga, który tutaj z początku pracuje jako psychiatra, a nie chirurg. W związku z tym całkowicie pominięto komiksowy wątek paraliżu rąk i wyprawy do Tybetu, gdzie Stephen Strange posiadł magiczne zdolności. Dodatkowo ubrano Wonga w garnitur i uczyniono z Thomasa Lindmera (vel Ancient One) eleganckiego Brytyjczyka. Zawodem jest natomiast główny antagonista filmu - z początku ukazuje się widzom jako ognisty demon, który natychmiast wywołuje skojarzenia z Dormammu, ale ostatecznie pozostaje nienazwaną poboczną postacią (animowaną w koszmarny sposób), a do walki ze Strangem staje Morgan le Fay. Ma ona jednak poważne obawy, co do starcia z tak przystojnym mężczyzną, bo jak twierdzi "nadal jest kobietą i od dawna czuje się samotna"... Nie brzmi to najlepiej i faktycznie fabuła pozostawia wiele do życzenia, ale nie można nie zgodzić się ze słowami Stana Lee, według którego jest to najlepsza produkcja oparta na jego postaciach, jaką nakręcono w latach 70.

Wykonanie filmu zaskakuje pod wieloma względami, zwłaszcza jeśli ma się na uwadze, że był to pilot niepowstałego serialu. Już na wstępie intryguje dziwaczna muzyka, która brzmi jak rozgrzewająca się orkiestra, a z czasem zmienia się w kombinację zabawy na klawiszach Casio w stylu Johna Carpentera i gitarowej improwizacji. Osoby odpowiedzialne za casting stanęły na wysokości zadania i chociaż pojedyncze kadry z doktorkiem (zwłaszcza w fatalnym kombinezonie) mogą wzbudzać uśmieszek, to należy mieć na uwadze, że w 1978 roku taki wygląd cechował mężczyzn powszechnie uważanych za bardzo przystojnych. Peter Hooten (znany głównie z roli w pierwszej wersji "The Inglorious Bastards") doskonale pasuje do roli Strange'a - lekarza playboya i początkującego adepta świata magii. Świetnie sprawdza się John Mills (laureat Oscara i Złotego Globu za rolę w "Córce Ryana") jako mentor początkującego maga (okazuje się, że Gandalf nie był pierwszym czarodziejem, który krzyknął przeciwnikowi w twarz: "You shall not pass"), a także Jessica Walter jako nieprzerysowany czarny charakter. Największą próbą były jednak efekty specjalne. Świat narysowany przez Steve'a Ditko cechował się niezwykłą plastycznością i różnorodnymi plenerami, co przy ograniczonym budżecie mogłoby okazać się samobójstwem dla telewizyjnej produkcji. Tak się jednak nie stało. "Dr. Strange" wypadł niespodziewanie dobrze, zdecydowanie lepiej niż np. nakręcona szesnaście lat później "Fantastyczna Czwórka", a przede wszystkim nie dużo gorzej od pierwszego "Supermana", który trafił do kin niedługo po premierze filmu DeGuere'a.

Szkoda, że telewizja nie złożyła zamówienia na pełen sezon "Dr. Strange'a". W tym samym czasie zaczynały m.in. "Battlestar Galactica" czy "The Dukes of Hazzard", a przy takiej konkurencji aktorski debiut najsłynniejszego maga świata Marvela wypada bardzo solidnie. Ekranowy niebyt Strange'a nie potrwa jednak długo, na 2016 rok zapowiedziane zostało jego przyłączenie do Marvel Cinematic Universe i chociaż nie ma wątpliwości, że powstanie znacznie lepszy film od tego z 1978 roku, to gdybym mógł zażyczyć sobie czegoś od jego twórców, chciałbym, aby ich wersja doktorka była równie niegrzeczna.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones