To nie jest film do ogladania umyslem ale sercem... Dla mnie to genialne arcydzielo, film pisany symbolami ktore dla umyslu moga byc niezrozumiale ale pomimo to sa przenikajac cala nasza ludzka nature. Jeden z tych fimow po obejrzeniu ktorych mozemy poczuc wieksze docenienie dla zycia i uzmyslowic sobie ze jest ono darem ktory nalezy pielegnowac. Ja nadal dzien po obejrzeniu czuje wieksza wdziecznosc za zycie i postrzeganie drobnych rzeczy jako malych cudow. Po zakonczeniu filmu, cala sala (poza moze 2 osobami ktore wyszly) siedziala w ciszy do konca napisow.
Potwierdzam. Film do ogladania sercem. Ilosc archetypowej symboliki trudna do ogarniecia intelektem. U tych ktorzy maja taka gotowosc film otwiera serca na milosc, na bol, na zycie jako take ...
A powiedzcie, jak interpretujecie ten film?
Ja wymyśliłem sobie taką koncepcję (oczywiście będę zdradzał fabułę, więc uwaga):
Tak naprawdę nic nie wiemy o głównym bohaterze - ani skąd się wziął, ani jaką ma przeszłość. W kontekście zakończenia odniosłem wrażenie, że rozbitek mógł mieć za sobą jakieś karygodne czyny, za które w wyniku bliżej nieokreślonego splotu zdarzeń został zesłany na wyspę. Tytułowy Czerwony Żółw jest jakiegoś rodzaju bóstwem, strażnikiem wyspy, mającym za zadanie dopilnować, aby nieszczęśnik nie opuścił swojego więzienia.
Kiedy żółw wychodzi na plażę, człowiek w odwecie za zniszczenia tratw atakuje żółwia i zabija go w niebezpośredni, ale drastyczny sposób. Po tym zdarzeniu bohater przeżywa przemianę i dotykają go wyrzuty sumienia za dokonany czyn, co zostaje dostrzeżone przez bóstwo, które postanawia dać mu drugą szansę. Tą szansą jest cudownie powstała kobieta, z którą główny bohater zakłada rodzinę i wychowuje syna. I to właśnie jego potomek i troska z jaką został wychowany stają się świadectwem na ostateczną przemianę mężczyzny i wynagrodzenie za grzechy z przeszłości. Syn w eskorcie strażników dostaje pozwolenie na opuszczenie wyspy i kontynuowanie życia zapoczątkowanego przez rozbitka, który u boku ukochanej dożywa starości na wyspie i umiera w spokoju. Strażnik wyspy okazuje się litościwy i jest z nim do ostatniej chwili, a gdy forma kobiety staje się niepotrzebna, przeobraża się z powrotem w swą prawdziwą postać i wraca do morza.
Moim zdaniem wymyśla sobie Rudą tak jak któryś tam rozbitek z któregośtam filmu gadał do piłki.
podoba mi się Twoja interpretacja. Moim zdaniem potrzeba dużo kwasu, żeby to jakoś zrozumieć ;)
Mam takie pytanie-Co to za grzech ? -zabicie żółwia ,który mi rozwala tratwę.Odkupienie win ?Przemiana?Jakich win ? Jakiej przeszłości?Jaka przemiana - co złego robi bohater a co potem dobrego?Dobre jest to za się zakochał i ma dziecko?Ten film jest po prostu niekonsekwentny i niestety płytki.
E tam, jego kobieta, syn itd to jego marzenia, pragnienia, tęsknoty, on na tej wyspie ześwirował po prostu i na końcu umiera.
Melancholijna ( i finalnie bardzo smutna) opowieść o życiu człowieka na bezludnej wyspie. Niespieszna fabuła, należy poddać się temu w spokoju i płynąć razem z falami oceanu. Wspaniałe przyrodnicze detale dodają całości wisienki na torcie w odbiorze obrazu. Piękna muzyka, wpasująca się w dziki opustoszały klimat tego miejsca. Moja interpretacja jest następująca: zważając na niezwykłe sny, których doświadczał bohater,samotność, odizolowanie od całego świata..., wnioskuję, iż jego umysł niestety zatracił się. Motyw czerwonego żółwia, zwierzęcia, które przecież nie istnieje w normalnym świecie fauny, podpowiada mi, iż był to wymysł jego wyobraźni, wyimaginowana postać, która sprawiła, iż udało mu się przeżyć na wyspie do późnej starości.
Żółw mógłby istnieć naprawdę. Czerwień to kolor miłości, symbolizm w tym filmie. Te zwierzęta żyją dłużej od nas, więc żółwica wróciła do oceanu po śmierci swoje ludzkiego przyjaciela. Zwierzaki oswojone często są członkami rodziny. Te dwa zwierzęta: żółwica i jej synek byli dla rozbitka całą rodziną.
Niby humanizm, ale o pokrętnej logice: zabij żółwia, w nagrodę dostaniesz kobietę.
Cóż można dodać... Ciężkie jest życie żółwia.