... choć na taki wygląda. Nie jest to też film o subkulturze skaterów, mimo że na pierwszy rzut oka sprawia takie wrażenie.
To film przede wszystkim o ludziach i dzieciach, o dzieciach, które mają dzieci, o ojcach i ich braku, o przemocy, której doświadczają słabsi, o cierpieniu.
Deska jest tylko ucieczką od tego wszystkiego, na ekranie widzimy ją rzadko. I bardzo dobrze, bo to nie jej historia.
Trzech kolegów. Dorosły dzieciak, dzieciak, który wkracza w dorosły świat i reżyser amator, który tworzy niezwykle dojrzałe dzieło. Wrażliwość i samoświadomość bohatera za kamerą staje się tym bardziej wyrazista, gdy zestawimy ją ze sposobem na życie jednego z jego kolegów.
Również sam film zyskuje, gdy zestawimy go chociażby z Mid 90s, które z jednej strony podejmuje podobne tematy, ale z drugiej strony lawiruje między podejmowanymi problemami, niepotrafiąc się określić, czy ważni są ludzie, czy jazda na desce.
Nigdy w kontekście deskorolki nie można użyć słowa "tylko"! ;) Mogłoby jej być więcej na ekranie, chłopaki na dobrym poziomie jeździli.
też uważam, że deski mogłoby być więcej, ale ja jestem fanem a film ma być dla większego grona odbiorców. Tak czy inaczej niezły
W 100% się zgadzam. To nie jest film o skaterach. To film o najprawdziwszych ludziach, poszukujących, radzących sobie lepiej lub gorzej z traumami, dojrzewających, popełniających błędy i nie zawsze podejmujących dobre decyzje. To film o nas.