Trudno oceniać obrazy z najbardziej wstrząsających kart historii obiektywnie, ale moim zdaniem ten film w swojej warstwie czysto realizacyjnej jest przeceniany. Coś jest nie tak z reżyserią - nieumiejętność budowania napięcia, chaotyczność scenariusza - to wszystko sprawia, że film przez przeszło całą pierwszą godzinę strasznie się dłuży i nie wciąga. Uważniej zacząłem śledzić obraz dopiero kiedy akcja przeniosła się z Nowego Jorku z powrotem do Kambodży, pokazane były losy Prana i zarysowany był obraz państwa pod panowaniem Czerwonych Khmerów. Ale tego było za mało dla mnie w filmie, a za dużo nudnej historii tego dziennikarzyny. I ogólnie cały ten koszmar ludobójstwa był pokazany był dość oględnie, zbyt oględnie jak dla mnie.
Porównując do podobnych filmów - jest on mniej więcej na poziomie filmu "Hotel Ruanda", może odrobinę lepszy. Ale sporo gorszy jest np. od innego filmu o Ruandzie - "Shooting Dogs" ("Pieska śmierć" - polski tytuł). A, i zupełnie nie przekonała mnie muzyka, którą skomponował Mike Oldfield. Dałem jednak 7/10 (odrobinę na wyrost).
Dokładnie, proporcje zostały zaburzone. Można nawet powiedzieć, że film jest o losie kilku dziennikarzy, a tragedia Kambodży stanowi dla niego tło. ( Rozterki amerykańskiego pismaka któremu nie udało się wyrwać kolegi z komunistycznego raju - którego nadejścia nikt z tych geniuszy się notabene nie spodziewał - są w jakimś sensie na równi z cierpieniami i opłakanym losem białych Khmerów, w dodatku anonimowych poza jednym przypadkiem. )
Przecież Pran 4 lata walczył o życie. Rok 1975 trwa chyba z półtorej godziny, a potem mamy 15 obozowych minut ( wybitnych skądinąd, ratujących film ), po których następuje 1979.
Zgodzę się, zwłaszcza co do muzyki. Przypominała mi niektóre polskie filmy, gdzie muzyka ma "budować napięcie" poprzez mega głośne rzępolenie. Tutaj czasami muzyka brzmiała jakby kot stukał w jeden klawisz, a niekiedy jakby szympans uderzał o siebie dwoma talerzami i oczywiście to wszystko musi być GŁOŚNO. Mimo wszystko film do obejrzenia, głównie dlatego, że o ile o Wietnamie jest multum filmów tak o Kambodży już jest tego o wiele wiele mniej. Ale i sama realizacja nie jest najgorsza, po prostu dość niezły film. Rzemiosło z dość unikatowym tematem i okropną muzyką.