Mam wrażenie że po tylu sezonach fabuła poszła w kąt. Zmiany kierunków głównych postaci dość szybkie i dziwne. Już wiemy że w ostatnim odcinku MP coś przeoczy, nie tak postawi parafkę na dokumencie i będzie musiał uciekać jak Axelrod albo zostanie aresztowany przez Chucka. Pewne jak w Banku !
Tymczasem twórcy dla zamydlenia słabości serialowych serwują nam w dialogach od zatrzęsienia metafor i błyskotliwych porównań (zazwyczaj sportowo-filmowych). Wszyscy łapią wszystko w lot i wysyłają ociekające sarkazmem riposty w stronę swojego rozmówcy.
PROTESTUJĘ w imieniu solidnej fabuły i zaskakujących zwrotów akcji !
Fabuła poszła w kąt po drugim sezonie. Potem totalnie zmienili charaktery postaci i z fajnej bajki gdzie mamy grę pieniądze vs prawo, został jakiś stek bzdur napędzany emocjonalną gonitwą.
W czwartym sezonie wszystko wróciło na swoje miejsce a nawet bym powiedział, że był najlepszy.
dokładnie. te odnośniki do innych postaci prowadzą da pożygu, jest ich za dużo. Fabuła jest wzięta z kija, bardzo syntetyczny schemat akcji (jak by o to zlecili chatowi gpt). Gdy cala fabuła toczyła się wokół Axa, wszystkie postacie rezonowały emocjonalnie, również widzowie. Mike w centrum wydarzeń usypia postacie drugoplanowe i widza. Kariery wszystkich uczestników wisza na włosku, a w ogóle tego nie czuje, Mike prowadzi w sondażach prezydenckich, a w ogole tego nie czuje. Axe wraca z przytupem i czuje to, ale zdecydowanie za późno. Zmarnowane 10 odcinków na drętwe przepychanki, ledwo trzymające się kupy, Jak w dr House, rano pacjent prawie umiera, w południe ma przeszczep serca, wieczorem idzie pobiegać - tego nie ma jak poczuć. Ostatni odcinek nie uratuje całokształtu. W peaky blinders musieli szyć fabule gdy zmarła główna aktorka i zrobili z tego cudo w 6 sezonie, do samego końca, nie wiedziałem co się wydarzy i mialem ciary. A tutaj już mnie to średnio obchodzi...