Powiedziałbym, że bardziej "duchowy" i skłaniający do refleksji.
Do tego lepiej ułożony i wyważony, bez skrajnie absurdalnych scen, które w pierwszym sezonie wywoływały dysonans poznawczy i psuły ogólną ocenę.
A postać Żeni to chyba najbardziej chwytający za serce pozytywny bohater, którego widziałem do tej pory.