Parks and Recreations to najlepszy serial (komediowy) jaki kiedykolwiek w życiu widziałem, zakochałem się w nim po uszy! Każdy bohater jest genialny i nic za żadne skarby nie pobije postaci Rona Swansona. Chciałbym żeby ten serial leciał jak Moda na sukces. :D
ale żeby im się pomysły na odcinki nie skończyły :D jak w modzie na sukces :D Leslie trzeci raz rozwodzi się z Ronem :D czujesz to :D
mam talent do oglądania serii parę lat po zakończeniu emisji, było wiele przypadków, gdzie seiral powracał na przykład po roku?
Nie wiem :) mam nadzieję :D ostatnio znowu zaglądnąłem do Parku i akcja ze Swansonem jak opisywał dlaczego złapał przeziębienie:
... pomarańczowa ryba została rozdzielona ze swoim ojcem... :D mistrzostwo świata :D
Jeszcze jedno. W pierwszych sezonach w ekipie był Mark Brendanawicz. Myślałem, że będzie dobrą równoważnią do pozostałych zakręconych osobistości. Myliłem się. Był za... miałki. Idealnie rolę przeciwwagi spełnia Benjamin "Ben" Wyatt. Jest tym czym Mark winien był być od początku :) nieco zakręcony :) lecz przy tym normalny i mający jakiś charakter. Muszę tu pochwalić scenarzystów... bo Ben zapowiadał się na drugiego Marka :)
hehe :) mówię o postaci w Serialu bardziej aniżeli o aktorze ją odgrywającym :)
Dla mnie Ben jest najlepszą postacią w tym serialu (ok - uwielbiam też Rona, April i Andy'ego). Jest dokładnie taki jak to ująłeś - jest taką normalną przeciwwagą do reszty pojechanych postaci. Scenarzyści po prostu zrobili go w ten sposób, żeby chyba wszyscy widzowie go polubili - jest normalny (ale z tą nutką nerdostwa - scena z Żelaznym Tronem, czy z robieniem tej gry planszowej i ogólnie z tą jazdą na calzone) i pozytywny (scena "I ... LIKE ... LARRY !!!"). Ale i tak największym skarbem w jego wątku są sceny z księgowymi - "Life is short - why be an accountant ? ;)
Moim zdaniem the office zjada Parks na sniadanie, nawet mam wrażenie, ze parks to taka trochę słabsza kopia The office, tez jest śmieszna ale król jest tylko jeden :)
The office 10/10
Parks 8/10
Może coś w tym jest, ale Biuro dostałoby ode mnie 9 gdyby Carel grał do końca. Bez niego serial sporo stracił, no i w Parkach błąd przy zatrudnieniu "Brendanowicza" rozwiązano zastępując to rewelacyjnym "Benem". Moim zdania w Parkach każda postać jest bardziej wyrazista niż w Biurze, gdzie mamy tylko kilka osobowości i resztę stanowiącą tło.
Tak dobrego, zrównoważonego rozwinięcia poszczególnych postaci jak W The Office na pewno nie ma w Parks'n'Rec., więc kompletnie nie rozumiem o czym piszesz.
The Office jest wypchane gagami przez wszystkie serie, a Parks staje się coraz bardziej obyczajowe, ostatnie serie są po prostu nudnawe (z wyjątkami w postacie rewelacyjnych, poszczególnych, pojedynczych odcinków).
Seriale oba to mockumentaries, ale nie powinniśmy ich porównywać, bo to różne kategorie. The Office to był irracjonalny humor, a Parks to taka obyczajowa hhistoryjka opowiedziana z poczuciem humoru.
Oba dobre, ale obiektywnie - Parks nie odniósł takie sukcesu, nie ma tylu fanów, nie ubawił, niekoniecznie chce się do niego wracać. Więc nie wyskakiwałbym z oceną 10 dla niego...
Zgadzam się z tobą. Masz rację, jednak i tak wolę Parki. Jak wszystkie oceny, moja ocena jest subiektywna. Po prostu Parki bardziej mi się podobały. Carell za Michaela w Biurze zasługuje moim zdaniem na komediowego Oscara, jest tam po prostu świetny. Oglądałem wersję angielską z Rickim i oprócz paru momentów wydał mi się zwyczajnie żałosny. Nie ma czego porównywać amerykańskiej wersji z brytyjską, tak jak nie powinno się porównywać Parków i Biura. Gatunek podobny ale to jak zając z królikiem, dwa zupełnie różne zwierzaki.
I ja tam czasem oglądam sobie urywki z Parków jak i z Biura. Może ty nie chcesz wracać, ale nie mierz wszystkich jedną miarą. xD
Jestem w połowie drugiego sezonu i poza pewnymi momentami jestem zawiedziony. Serial polecany fanom The Office, które uwielbiam, a do mnie na razie jakoś specjalnie nie trafia.
Ja jestem na początku 5 sezonu i mam podobne zdanie. Serial lekki i w sumie niczym się nie wyróżnia. The Office zjada Parks na śniadanie.
Dokładnie. Przebrnąłem przez Parks, a pod koniec czasami się nudziłem. Jedyne co łączy te seriale to sposób kręcenia, reszta jest kompletnie inna. Owszem, chwilami miałem wrażenie, że "o nareszcie się rozkręciło - sceny godne The Office", ale to szybko wygasało i wracało do miałkości.
Też się zgadzam. Początkowo widziałem potencjał w April, ale ją kompletnie zepsuli.
Natomiast Ron dojrzał, ale zachował swoją oryginalność do końca.
Sezony 1-5 faktycznie rewelacyjne, nie można się oderwać !
W 6-stym sezonie już jednak widać, że zaczyna się rozpadanie. A ostatni sezon bardzo niespójny i nierówny, sprawia wrażenie kręconego na siłę. Dobrze, że zakończyli, skoro nie byli w stanie utrzymać poziomu.
Taka lepsze wersja The office. Każda postać ma tu historię, charakter oraz emocje, a nie jak w office gdzie tylko kilka się wybijało, a reszta była tłem. (Żeby nie było, office oglądałem jako pierwsze :))